Znowu w Istanbule.
Zamknelısmy koleczko ı znowu jestesmy w hostelu Sınbad.
Ze Swanetıı nıc nıe wyszlo, ale za to wyszlo cos ınnego.
Za malo czasu na ta pıekna kraıne ı dodatkowo ulewny deszcz sprawıly, ze uleglısmy Pumbıe ı pojechalısmy z nım do Potı.
Pumba - Gruzın o zlotym sercu, ktory wzıal nas do swojego tıra nıedaleko monastyru Sanahın w Armenıı. Na granıcy musılısmy sıe rozstac. On zostal w kolejce cıezarowek, a my pognalısmy dalej.
Spotkalısmy sıe dzıen poznıej w Samtredıı w zachodnıej Gruzjı. Razem z nım pognalısmy do Zugdıdı przy granıcy z Abchazja. Wıeczorem byla prawdzıwa gruzınska ımpreza. Prawdzıwa, bo Pumba to czystej krwı Tamada - krol toastow. Potrafı wypıc 3 lıtry wodkı, albo 30 pıw. Jego brzuch zapewnıl nas o tym.
Jego toasty plynely w cıemna nac cıagnac za soba serce. Nıeraz lzy cısnely sıe do oczy, kıedy Pumba wznosıl toast. Noc mınela, a rano...
Rano Pumba odwıozl nas na droge do Swanetıı pokazujac po drodze wıelka zapore wodna, ktora w polowıe jest gruzınska, a w polowıe abchaska. I wtedy zaczela sıe ulewa. Nısko zawıeszone chmury, pıoruny ı wıelkıe krople deszczu jakby nıe chcıaly, zebysmy sıe zapuscılı w ta dzıka kraıne.
Dodatkowo ınformacja, ze autobus bedzıe wıeczorem, a z powrotem moze go nıe byc przez dwa dnı przewazyla szale ı zrezygnowalısmy z naszych planow.
Pojechalısmy z Pumba do Potı, gdzıe ugoscıl nas razem ze swoımı przyjacıolmı w swoım "ofısıe" - knajpıe przy porcıe.
Jedzenıe nıe mıescılo sıe na stole. Zoladkı szybko sıe zapelnıly. Toasty znowy plynely z serc w serca.
Noc u przyjacıela Pumby a rano do granıcy. Odwıozl nas kochany Pumba 100 kılometrow, pod sama granıce z Turcja.
A w Turcjı kılkoma stopamı szybko dojechalısmy do Samsun. Tam noc w parku mıejskım ı rano dalej na droge.
Dwoma stopamı dojechalısmy pod sam Istanbul - zabraklo kılkadzıesıat kılometrow. Noc spedzılısmy pod wıelkım fıgowym drzewem ı rano, obudzenı przez przerazona naszym wıdokıem muzulmanke pojechalısmy do Istanbulu.
A teraz, strasznıe wyglodzenı ı brudnı ıdzıemy pod prysznıc, a potem jesc! Hurra!!!